Rani przechadzamy się w ogrodzie orchidei i cykamy zaparowanym aparatem zdjęcia motylkom ;-).
Po pokazie umiejętności słoni następuje pzejażdżka na słoniach przez dżunglę. Nam trafił się jakiś niesforny słoń, ciągle nie chciał iść do przodu, ciągle chciał jeść i rozganiał kury trąbą ;-). Po słoniach bryczkami ciągniętymi przez woły jedziemy na obiadek. Potem udajemy się na spływ tratwami. na tratwach dopada nas....ulewa - ale i tak jest fajnie ;-)
Wracając do miasta zwiedzamy jeszcze Wat Doi Suthep. Robi wrażenie.
Po dniu pełnym wrażeń i poobijanych boków wizyta w gabinecie masażu tajskiego. Masaż trwa 2 godziny !!! Mogłabym tak leżeć i korzystać cały dzień ;-).